6 ulubionych paryskich atrakcji

Moje trzy ulubione rzeczy to wieża Eiffla, Notre Dame i sklepy z zabawkami – podsumowuje nasz sześciolatek. Ja wrażenia szereguję nieco inaczej – urzeka mnie (nieustannie) przede wszystkim atmosfera miasta, zobaczyłam w końcu impresjonistów w d’Orsay i z radością patrzyłam na szaleństwa dzieci w la Cité des enfants w Muzeum Nauki i Techniki w la Vilette. W sumie mamy więc sześć punktów na paryskim szlaku wycieczki rodzinnej.

wieża Eiffla

Gdyby chodziło tylko o mnie mogłabym nic specjalnego nie zwiedzać (za wyjątkiem d’Orsay!) tylko zajmować się analizą porównawczą atmosfery różnych dzielnic. Zachwycają mnie po prostu parki z platanami niezmiennie przystrzyżonymi „na prostokątnie”, wiaderka z kwiatami przed kwiaciarnią ułożone według kolorów, błyszczące ciasteczka w piekarnio-cukierniach i gwarne restauracje. I jeszcze pomalowane na niebiesko wielkie bramy w kamienicach.

Paryż

Paryż

Jednak nie chodziło tylko o mnie, więc robiliśmy różne, nieco bardziej atrakcyjne dla dzieci, rzeczy. Był standard – czyli wieża. Zdobyta pieszo (awaria windy) do drugiego piętra (na tyle starczyło ducha) okazała się z bliska być „w błotnistym kolorze”. Była też Notre Dame, która najwyraźniej każdego jest w stanie oczarować pięknem swoich witraży. Jechaliśmy celowo metrem bezobsługowym (koniecznie z samego przodu), tramwajem i autobusem, żeby przetestować na sobie jak najwięcej dostępnych środków transportu. Następnie zakupiliśmy również metalowy model autobusu linii 27. Biegaliśmy po Jardin des Plantes i testowaliśmy tamtejszy fajny plac zabaw. Na więcej parków pogoda nie pozwoliła.

wieża Eiffla

Jardine des Plantes

Kluczową atrakcją dziecięca było jednak la Cité des enfants przy Porte de la Vilette. To coś podobnego do Centrum Nauki Kopernik czy Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie, ale mimo zwiedzania wcześniej obu wymienionych bynajmniej się tu nie nudziliśmy.

Wybraliśmy część dla dzieci 5-12 letnich (jest również dla młodszych, 2-7 letnich) i wczuwaliśmy się kolejno w eksperymenty dotyczące komunikacji, produkcji programów telewizyjnych, przyrody, wody, ludzkiego ciała i fabryki. Wystawa podzielona jest na stanowiska, w których samodzielnie można odkrywać jakiś aspekt jednej z wymienionych dziedzin. Był na przykład świergoczący globus, do którego w różnych miejscach wpinało się słuchawkę, żeby posłuchać języka, jakim posługują się mieszkańcy różnych krajów. Można też było wsadzić głowę do szklanej kuli w środku mrowiska lub zostać prezenterem pogody, a także zobaczyć w lustrze swój szkielet pedałujący na rowerze. Półtorej godziny minęło niepostrzeżenie – nie tylko dzieciom.

Muzeum nauki i techniki dla dzieci

muzeum techniki i nauki dla dzieci

Obok muzeum jest też fajny park z różnymi atrakcjami. Nas niestety wygnał z niego lodowaty wiatr.

Dla mnie kluczową atrakcją było Muzeum d’Orsay. Dopiero kiedy tam weszłam, uświadomiłam sobie, że właśnie spełniam marzenie, które kultywowałam od lat. Pisanie jak bardzo mi się podobało byłoby oczywistością, skupię się więc na tym, co robiły w nim dzieci. A było to: liczenie obrazów z baletnicami, zastanawianie się gdzie były tory, a gdzie perony w czasach kiedy był to budynek dworca, dziwienie się, że malarze nie uważali gołych pup za śmieszne, wylegiwanie się na pufach w pomieszczeniu za wielkim zegarem, marudzenie, że chce się pić oraz zachwyt nad rzeźbą białego niedźwiedzia. Myślę, że obie strony poszły na pewne kompromisy i zwiedzanie zaliczam do udanych.

Muzeum d'Orsay

I zostały jeszcze sklepy zabawkowe. Można by o nich (oraz o dylematach co w nich wybrać) napisać epopeję, ale skupię się na tym, że trafiliśmy na naprawdę miły zakątek z kilkoma sklepami w pasażu obok stacji metra Richelieu – Drouot. Jeden specjalizował się w pluszakach, inny w zabawkach drewnianych, a kolejny był uniwersalny (ze sporym wyborem kulek do gry w różnych kształtach, kolorach i ciężarach, co wprawiło mnie w osłupienie). Poza tym zahaczyliśmy o sklepik niby zabawkowy, ale specjalizujący się we wszelakim wyposażeniu domków dla lalek w pasażu Jouffroy. Jeszcze nigdy nie widziałam nic takiego!

sklep z zabawkami Paryż

Paryż oferował nam więc różnego sortu zachwyty i zdumienia, a także nieoczekiwane wolty pogody. No i nie pozwolił wyczerpać listy tego, co chcielibyśmy w nim zobaczyć. Na następny raz zostaje więc (co najmniej): puszczanie łódeczek na sadzawce w Ogrodach Luksemburskich, zupa cebulowa, winnica na Montmarte, Luwr, zobaczenie jak wygląda na Montparnasse i Belville…

Dodaj komentarz